Son

niedziela, 19 lipca 2015

.1.

                    - Dlaczego sądzi pan, że mam ochotę zająć się tym zleceniem? - Brązowowłosa kobieta o ciemnych oczach spojrzała na mężczyznę z zwątpieniem. Jego pewność siebie i wzrok, który śledził każdy, najmniejszy jej ruch, sprawiały, że miała ochotę wylać na niego stojącą przed nią szklankę wody i wyjść. 

                    Patrick Meadowes westchnął i oparł się o oparcie swojego skórzanego krzesła. Natalie owszem była ich najlepszą dziennikarką i fotografką, ale niestety jej charakter pozostawiał wiele do życzenia. Kobieta umiała walczyć o swoje, mówiła wszystko prosto w twarz i najwidoczniej nie przejmowała się uczuciami innych ludzi.

                    Tak. Natalie byłaby ideałem kobiety, gdyby nie jej nieposkromiony charakter. Patrick pokiwał głową i splótł palce, opierając łokcie o drewniany blat swojego biurka. Wiedział co skłoni tę mała, sprawiającą kłopoty nimfę do wyjazdu na Mistrzostwa Świata do Polski.

                    - Natalie. Doskonale wiesz, że nie mam zamiaru zmuszać Cię do pracy w terenie niedogodnym dla ciebie i innych, ale muszę mieć reportaż ze wszystkich przygotowań naszej drużyny na tak elitarnym meetingu. Więc powiem wprost... - Spojrzał na nią ze złośliwymi ognikami w oczach i uśmiechnął się złośliwie. - Albo siatkówka, albo kolarstwo.

                    Natalie wbiła swoje czerwone paznokcie w oparcie fotela i zacisnęła zęby z całej siły, aby nie krzyknąć. Patrick doskonale wiedział czego nienawidziła najbardziej i wiedział jak to wykorzystać. Zamknęła oczy i odliczyła od 10 wstecz. 

                    - Zgoda. Ale pod jednym warunkiem.

                    Meadowes uniósł brwi w pytającym geście i zachęcił ją dłonią do kontynuowania. Natalie uśmiechnęła się i zmrużyła lekko oczy.

                    - Jadę jako fotograf. Jako reporterka jedzie Vivianne. 

                    W pokoju zaległa cisza. Oboje spoglądali na siebie w oczekiwaniu na odpowiedź. Oboje, Natalie i Patrick wiedzieli, że warunek jaki postawiła jest do spełnienia i zapewne będzie spełniony, ale Patrick był redaktorem naczelnym. Nie mógł od razu się poddać. Musiał przynajmniej udawać przemyślenie całego układu, zanim ostatecznie...

                    - Zgoda. Znajdź Willson i powiedz, że samolot macie jutro o 2:30. Nie zaśpijcie.

                    Trzy godziny później siedziała na wypełnionym puchem fotelu wraz z Vivianne, w So!Coffee, popijając mrożoną kawę. Obie ustaliły, że powinny omówić całą podróż i pobyt w Polsce, by żadna się nie zgubiła. Przestudiowały dokładnie plan całego wydarzenia, wydrukowały mapy miast, w których miały odbyć się mecze i właśnie studiowały zawodników kadry narodowej. 

                    - Trener to John Speraw. Kapitanem drużyny jest Matthew Anderson... - Vivianne przerzucała kartkami, szukając zdjęć trenera i kapitana. - No! Tu są. O mój Boże. Niezły jest. - Postukała paznokciem w zdjęcie Andersona i zaczęła mówić dalej: - Taylor Sander, David Lee, Paul Lotman, Kavika Shoji, Antonio Ciarelli, Micah Christenson, Carson Clark, Maxwell Holt, Garrett Muagututia, Alfredo Reft, David Smith, Nicholas Vogel i Erik Shoji.

                    Natalie pokiwała głową i ściągnęła okulary, odkładając je obok swojej szklanki. Przetarła oczy i rozglądnęła się dookoła. Wewnątrz centrum w którym znajdowała się kawiarnia było prawie pusto. Zapewne była to wina temperatury jaka panowała na zewnątrz. Większość mieszkańców Miami wolała leżeć na plaży niż przesiadywać w klimatyzowanym centrum handlowym. 

                    - Natalie. - Vivianne pomachała jej ręką przed twarzą. Brunetka ocknęła się z zamyślenia i spojrzała na krótkowłosą kobietę z dezorientacją. - Mówię do ciebie od dziesięciu minut, a ty wydajesz się myślami już w Polsce. Coś się stało?

                    Vivianne Wilson była osobą, której nie sposób było odmówić lub czegoś przed nią ukryć. Dowiadywała się wszystkiego w dzień lub dwa po. Dlatego była świetną reporterką i dlatego Natalie tak bardzo lubiła z nią pracować. Musiała tylko wiedzieć co może jej powiedzieć, a czego nie.

                    - Sprawy... rodzinne. Moja mama cały czas naciska na wizytę, ale ja... No cóż... - Westchnęła i przejechała dłonią po twarzy. - Niekoniecznie mam nastrój na wysłuchiwanie, że moja siostra jest przykładną żoną i matką, a zwłaszcza córką. Hanna ma już trójkę dzieci i siedzi w domu non stop. Czasami tylko wychodzi, oczywiście poza zakupami, odbieraniem dzieci ze szkoły i pogaduszek z tym jej kółkiem różańcowym. - Natalie wywróciła oczami na wzmiankę o ostatnim. 

                    Kiedyś pojechała w odwiedziny do swojej siostry do Madison. Miasto nie znajdowało się daleko od Nowego Jorku, a ona i tak miała być na meczu, więc zdecydowała, że krótka wizyta u siostry i siostrzeńców oraz siostrzenicy, nic złego zrobić jej nie może.

                    Gdyby wiedziała jak się myliła. Gdy tylko dzieciaki oddaliły się wraz ze swoimi przyjaciółmi na osiedlowym placu zabaw, zaczęła się najdłuższa litania w jej całym życiu. Matki, gospodynie domowe i nianie patrzyły na nią niemalże z odrazą i wstrętem, kiedy odpowiadała na zadanie pytania złymi odpowiedziami. Spełniała się zawodowo i chyba to je tak naprawdę od niej odstręczało. Jej siostra siedziała za to obok ze spokojem i obserwowała swoje dzieci, które zjeżdżały na zjeżdżalniach. Nie pomogła jej wtedy, ani na zjeździe rodzinnym, ani w święta, kiedy pijana już ciotka Tessa, niemalże wykrzyczała jej w twarz przy rodzinie, że może tak naprawdę ona jest mężczyzną lub woli kobiety, skoro jeszcze nie ma męża.

                    Vivianne spojrzała na nią z pocieszającym uśmiechem na twarzy, ale Natalie machnęła tylko dłonią i dalej zaczęła czytać krótkie notki biograficzne przy zdjęciach siatkarzy.

                    Imię: Matthew Samuel
                    Nazwisko: Anderson
                    Data urodzenia: 04/18/1987
                    Miejsce urodzenia: Buffalo, New York
                    Klub: Zenit Kazań (Rosja)

                    Natalie zacisnęła lekko wargi, czując jak zimny prąd biegnie wzdłuż jej pleców. Rzuciła ostatnie spojrzenie na zdjęcie i zaczęła czytać notkę biograficzną Davida Lee.



                    Paul Lotman wiedział, że coś jest nie tak, kiedy tylko wsiadł do samolotu. Cała reprezentacja zajmowała samolot, więc część foteli była wolna, a siatkarze tylko z tego skorzystali. Mając dwa metry wzrostu i wolne siedzenia, czujesz, że żyjesz.

                    Wszystko było by świetnie, gdyby nie zaniepokojone spojrzenia jakie Holt rzucał na przód samolotu. Paul, odrywając się od rozmowy z braćmi Shoji, powędrował jego spojrzeniem i dotarł do kapitana ich drużyny.

                    Matthew Anderson siedział sam, z słuchawkami na głowie, w czarnej bluzie i spodniach. Nie odwrócił głowy, choć Paul był przekonany, że czuł na sobie ich spojrzenia. Nie zauważywszy tego, że Holt wraz z Davidem i Taylorem usiedli obok niego, podskoczył, kiedy obaj złapali go za ramienia.

                    - Jest taki od kiedy wylecieliśmy z Rosji. - Powiedział Holt, kiedy Paul wreszcie się uspokoił. - Umówiliśmy się, że wrócimy razem, zwłaszcza, że i tak miał przesiadkę w Moskwie. Nie wiem co mu jest, ale wygląda jakby coś z niego życie wyssało.

                    Tutaj Paul musiał przyznać mu rację. Anderson miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki i wystające kości policzkowe. Wyglądał jakby nie golił się od kilku dni, a jego oczy były zamglone. Dopiero kiedy ściągnął bluzę, Paul zauważył, że jego ręka pokryta była tatuażami. 

                    - Trener Alekno podobno rozdzielał go ze Spiridonovem. Nie wiem o co poszło, ale skoro nawet on go wyprowadził z równowagi to coś większego jest na rzeczy. Paul nie wiesz czegoś? - Taylor spojrzał na niego z uwagą. 

                    Lotman jedynie potrząsnął głową. Nie wiedział o co mogło chodzić Mattowi, ale miał dziwne przeczucie, że niedługo zdarzy się coś złego. Coś czego żaden człowiek nie chciałby widzieć. 

                    - Paul. - John Speraw znalazł się obok grupki zawodników i odciągnął go na tył samolotu. - Muszę z tobą porozmawiać o...

                    - Zachowaniu Matta? Nie wiem co z nim jest trenerze. Taylor właśnie powiedział mi, że pobił się ze Spiridonovem. Wie trener coś o tym?

                    John westchnął i spojrzał na kapitana drużyny, który właśnie odwrócił głowę w kierunku okna. Martwił się o niego. Był najlepszym zawodnikiem jakiego mieli, ale także kapitanem i członkiem tego zespołu, a raczej rodziny.

                    - Aleksey jest człowiekiem, którego intryguje ludzka złość. Doprowadza ludzi do szału by znaleźć słaby punkt i go wykorzystać. Matt odkrył swój i wątpię, by Spiridonov go zignorował. Rosja nie jest łatwym przeciwnikiem, a znając słaby punkt Matta, mogą wygrać z nami każdy mecz.

                    Paul spojrzał na niego, a następnie na Andersona. Matt nie był człowiekiem, którego łatwo wyprowadzić z równowagi, więc cokolwiek Aleksey Spiridonov na niego znalazł musiało rozedrzeć ranę, którą Matt cały czas tamował.

                    - Co to było? - John podniósł na niego wzrok i westchnął ciężko. - John jeśli chcesz, żebym mu pomógł muszę znać przyczynę problemu.

                    - Rozwód. 

                    Lotman spojrzał na trenera z zainteresowaniem i niezrozumieniem jednocześnie. John uśmiechnął się blado i westchnął ciężko.

                    - Jedyna rzecz jaka najbardziej przerażała Matta i jaka wydarzy się za niespełna dwa miesiące. Żona Matta wniosła o rozwód i odebranie mu praw rodzicielskich do jego córki, Katherine.

                    Twarz Paula zrobiła się kredowo biała, a jego oczy wyglądały jakby zaraz miały wypaść z oczodołów. Jego usta powtarzały niemo jedno słowo.

                    - Rozwód.

                    - Zapewne nie wiedziałeś. - John usiadł w fotelu i pochylił się lekko do przodu, przecierając twarz. - Ma na imię Natalie, jest dziennikarką National Sport USA. Skończyła Oxford na wydziale humanistyki i NYU na wydziale fotografii. Ich córka Katherinne ma pięć lat. Jest naprawdę uroczym dzieckiem. Ma oczy Matta, więc wątpię byś mógł ją pomylić lub nie poznać.

                    - Dlaczego?

                    Speraw spojrzał na niego ze zrezygnowaniem i zamknął oczy.

                    - Bo tylko Walt Disney zapewnia szczęśliwe zakończenia. Wszystkie te dziewczyny Matta, którymi się chwalił w mediach, rozjazdy, jego obecność w Europie, a ich w Stanach. Natalie po prostu nie wytrzymała. Ciężko jest utrzymywać małżeństwo na telefon i trzy, cztery wizyty do roku. Coś o tym, wiesz, prawda?

                    Brak odpowiedzi od przyjmującego tylko potwierdziła jego słowa. John wstał i poklepał Lotmana po ramieniu, zanim odszedł na swoje miejsce. 

Obserwatorzy